Niemiecki gazoport powstawał błyskawicznie, omijano przepisy, zmieniano zasady dot. ekologii. Niemieckie media tego nie komentowały. Ale przed laty krytycznie oceniano budowę naszego dużo lepiej przygotowywanego, Gazoportu – mówi Robert Perkowski, członek zarządu Orlenu, odpowiedzialny za wydobycie.
– Energetyka traktowana jest dziś jako element strategiczny rozwoju gospodarki, bezpieczeństwa i kryterium oceny nowoczesności poszczególnych państw. Jak Polska wygląda w tym kontekście?
– Myślę, że bezpieczeństwo energetyczne Polski jest na bardzo wysokim poziomie, od lat nad tym pracowaliśmy. A od rosyjskiej agresji to bezpieczeństwo jest krytycznie ważne w całej Unii i na tym tle wyglądamy naprawdę bardzo dobrze. Niektóre państwa skupiały się niezwykle mocno nad rozwijaniem tylko i wyłącznie odnawialnych źródeł energii. W Polsce oczywiście też to rozwijaliśmy, ale cały czas mówiliśmy, że rozwój OZE, rozwój nowych technologii są potrzebne, ale w taki sposób by nie narażać bezpieczeństwa energetycznego. Podkreślaliśmy, że cały czas trzeba zachowywać stabilność dostaw i rozsądne ceny. Stąd w Polsce nie było takiej silnej presji na odchodzenie od węgla. Mieliśmy tu inną, własną ścieżkę.
– Po agresji Rosji na Ukrainę wydawało się, że grozi nam permanentny kryzys energetyczny, szczególnie na rynku gazu. Tymczasem wyszliśmy z niego obronną ręką.
– W Polsce była duża presja na to, żeby nie tylko polegać na OZE, ale też przygotować scenariusze oparte na alternatywnych rozwiązaniach, innych niż OZE czy import gazu z Rosji. Stawialiśmy np. na gaz z innych kierunków, jak choćby z USA. Zwrot w tę stronę odbywa się w tej chwili w Unii Europejskiej. Te państwa, te rządy idą naszą drogą.
Czasem te zmiany odbywają się po cichu. Niektóre państwa, nawet Niemcy, nie przyznają się do tego wprost, ale de facto rozwijają cały czas konwencjonalne źródła energii. W ten sposób potwierdzają nasz właściwy, wcześniej obrany kierunek.
– Ale wizerunkowo na tym traciliśmy. W Europie istnieje przekonanie, że Polska nie stawia na czystą energię, a Niemcy tak.
– Każde państwo w Europie ma swój odrębny język, więc bardzo trudno, żeby ta narracja i stanowisko Polski było precyzyjnie przekazywane np. na terenie Niemiec. Tam w sposób naturalny niemiecki obywatel jest karmiony narracją w języku niemieckim, czyli przetworzoną. To jest bardziej interpretacja, by nie powiedzieć manipulacja, w której autor tych przekazów chce narzucić pewną wizję. I to jest podstawowy powód, dlaczego ta wiedza jest nierówna i społeczeństwa są źle poinformowane.
– Opowieści o OZE, na przykład w Niemczech, są „na pokaz”?
– Rząd niemiecki niechętnie będzie się przyznawał do błędów, ale jednocześnie szuka rozwiązań, by poprawiać swoją sytuację i sytuację niemieckiej gospodarki. Najlepszym dowodem jest chociażby błyskawiczna budowa jednostek FRSU, czyli pływających terminali z możliwością przyjmowania LNG w postaci skroplonej. To odpowiednik naszego Gazoportu imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu. Niemcy tę naszą inwestycję bardzo krytykowali, ale w zeszłym roku w trybie ekspresowym, omijając własne przepisy, albo uchylając je, po prostu wybudowali swój pływający terminal. I to w przeciągu niespełna roku. Co to pokazało? Ich determinację i przyznanie nam racji w zakresie inwestycji gazowych.
– Ktoś z tamtej strony powiedział, choćby nieoficjalnie, że Polacy mieli rację?
– Nie, takiego zdania nikt nie wypowiedział. Tymczasem inwestycja postępowała błyskawicznie, nadganiano stracony czas. Gdybyśmy my tak budowali, omijając przepisy ekologiczne, bylibyśmy bardzo piętnowani. To było przedsięwzięcie na styku infrastruktury lądowej i morskiej, było dużą infrastrukturalną inwestycją, oddziałującą na środowisko. Ale Niemcy i niemieckie media tego nie komentowały. Jednak przed laty krytycznie oceniano budowę naszego, dużo lepiej przygotowywanego, Gazoportu imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. I to jest zjawisko permanentne, dziś także niemieckie media krytykują nasze plany budowy terminala kontenerowego w Świnoujściu. A jego oddziaływanie na środowisko jest potencjalnie znacznie mniejsze niż pływającego gazoportu. Ale żywiołowa dyskusja na temat naszej, polskiej inwestycji w Niemczech się toczy.
– Niemcy nie widzą swoich błędów?
Nie, tam nie ma samokrytyki. Po cichu kilka lat temu oddali do użytku nową elektrownię… węglową Datteln 4. Nikt się nie buntował, mało kto krytykował ten ruch. Niemcy po cichu rozbudowują swoje kopalnie węgla brunatnego. Tu pojawiają się głosy sprzeciwu, ale są ignorowane. Tysiące ludzi protestowało, ale decydenci i tak zrobili po swojemu.
– Wróćmy na nasze podwórko. Połączony koncern multienergetyczny ma znaczny potencjał wydobywczy i importowy. Przed zimą trzeba zadać pytanie – gazu nam nie zabraknie?
– Pod kątem wydobycia węglowodorów zdobywamy kompetencje od wielu dziesięcioleci, eksploatujemy złoża np. gazu. To co było łatwe i duże do odkrycia to zostało już odkryte i eksploatowane, ale nasi geolodzy, fizycy, wiertnicy i wielu innych inżynierów na tych trudnych polskich warunkach naprawdę wypracowała unikalne, unikatowe kompetencje. W efekcie jesteśmy w stanie dziś produkować dużo własnego gazu, z tych mniejszych, rozdrobnionych złóż. Na świecie prawdopodobnie wielu inwestorów nie chciałoby się pochylić nad takim wydobyciem, a my cały czas uzyskujemy dobrą rentowność.
– Dużo tego gazu wydobywamy?
– Rocznie to jest nieco poniżej 4 miliardów metrów sześciennych. Ktoś powie, że to jest mało, ale to jest akurat tyle, żeby pokryć całe zapotrzebowanie naszych gospodarstw domowych. To już jest coś, bo na wypadek jakiegoś kryzysu mamy wydobycie na potrzeby tego, co jest najważniejsze dla nas.
Eksplorujemy również inne miejsca na świecie. Myślę, że takim najważniejszym punktem jest norweski szelf, gdzie jeszcze jako PGNiG, a w tej chwili Orlen prowadzimy bardzo aktywny proces poszukiwań i wydobycia. Przejmujemy kolejne złoża, mamy już ponad 100 koncesji. Ten gaz wydobywany na norweskim szelfie kontynentalnym jest dostarczany do Polski przez Baltic Pipe. To jest kolejny element poprawiający nasze bezpieczeństwo energetyczne. Do tego dochodzi wspomniany wcześniej Gazoport imienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu. Gdy on powstawał w Europie jeszcze nie wierzono w tego typu paliwo. Dziś ono jest chętnie poszukiwane, a zwłaszcza było poszukiwane rok temu w trakcie kryzysu na rynkach wywołanego przez Rosję. My mieliśmy już wtedy narzędzia by budować niezależność od Rosji i Gazpromu. Polska była świetnie przygotowana na kryzys gazowy. Najlepiej w Europie. Mieliśmy portfel umów i faktycznie funkcjonujących kontraktów.
– Krajowe wydobycie, import przez Gazoport, Baltic Pipe – pozwalają na zabezpieczenie krajowego rynku w 100 %?
– Tak, nasze możliwości pozyskiwania gazu są większe niż zapotrzebowanie, ale właśnie taka rezerwa jest potrzebna. Pozwala nam się czuć jeszcze bezpieczniej, ale jednocześnie pozwala trochę wzmacniać bezpieczeństwo naszych sąsiadów. Koncern multienergetyczny to nie jest tylko firma, która działa na terenie Polski. Historia pokazuje, że jak jest kryzys energetyczny u sąsiadów, to z uwagi na połączone sieci gazowe czy energetyczne, ten kryzys w jakiś sposób dotknie nas. Więc ta funkcja koncernu multienergetycznego wykraczającego poza granicę Polski, a wzmacniającego bezpieczeństwo naszych sąsiadów, jest w tym momencie niezwykle ważna. Łatwiej nam wtedy zarządzać pewnymi regionalnymi kryzysami.
Dlatego też rozbudowujemy sukcesywnie magazyny gazu, które są na dzisiaj zapełnione w ponad 99 procentach.
– Ktoś powie, że w Europie są większe magazyny niż w Polsce?
– Tak, ale nie każde państwo europejskie ma własne wydobycie gazu ziemnego, a zwłaszcza wydobycie na terenie kraju. Magazyn może być mniejszy, jeśli też produkujesz, bo wydobycie też możemy traktować jako swoisty magazyn.
– Zerknijmy zatem na problemy gazowe globalnie. Kiedy rok temu wszyscy szukali możliwości importu gazu czy budowy gazoportu, tak jak Niemcy, my byliśmy do tego przygotowani. Mieliśmy też zakontraktowane gazowce, w najlepszym momencie. Dzisiaj byłyby one o 30% droższe i byśmy czekali na nie 4 lata, a tak pierwsze z serii statków już pływają. To pokazuje, że jako Polacy na ten kryzys naprawdę się dobrze przygotowaliśmy.
– Absolutnie tak. To pokazuje jeszcze jedną rzecz, że my Polacy nie powinniśmy mieć kompleksów narodowych. Naprawdę potrafimy planować i mierzyć się z problemami. Oczywiście trzeba być krytycznym, ale nie wzmacniać kompleksów, tylko prowadzić rzetelną analizę własnych działań. Uwierzmy w nasze mocne strony, rozwijajmy je i wykorzystujmy je zarówno w życiu zawodowym jak i w życiu prywatnym. Nie pozwólmy innym wmówić, że jesteśmy słabi. Właśnie te przykłady, o których rozmawialiśmy, pokazują, że chociaż niektóre narody czy rządy czują się u nas lepsze, to jednak nasza diagnoza sytuacji, dotycząca Rosji i rynku gazowego, okazała się zdecydowanie bardziej trafna. To dzięki temu uniknęliśmy kryzysu, ale dzięki nam również uniknęli kryzysu nasi sąsiedzi.